tag:blogger.com,1999:blog-69169860395208466842024-03-06T00:10:34.768-08:00Tomasz NosinskiTomasz Nosinskihttp://www.blogger.com/profile/04776470284099875493noreply@blogger.comBlogger15125tag:blogger.com,1999:blog-6916986039520846684.post-12895314932734187512011-04-25T14:57:00.000-07:002011-04-25T14:57:14.947-07:00PODLASKIE<a href="http://www.youtube.com/watch?v=r-fysV2bhqA&feature=player_embedded"></a><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/r-fysV2bhqA?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>Tomasz Nosinskihttp://www.blogger.com/profile/04776470284099875493noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6916986039520846684.post-27794344805808289412011-04-24T03:39:00.001-07:002011-04-24T03:40:59.674-07:00„Samotność pól bawełnianych" na deskach kieleckiego teatru<table><tbody>
<tr><td align="left"><span class="big portlet-font" style="font-weight: bold;">Kultura/Spektakl</span></td></tr>
<tr><td> Nieustanne dążenie do bliskości i spotkania, które, lub też nie jest możliwe - tak o sztuce "Samotność pól bawełnianych" mówi jej reżyser Radosław Rychcik. Dodaje również, że preferuje teatr, który wzrusza i dotyka widza. Premierę spektaklu będzie można zobaczyć już w najbliższy sobotę, 3 października w Teatrze im. S. Żeromskiego w Kielcach.</td></tr>
</tbody></table><span class="genericcontent"><div align="justify"> Sztuka francuskiego dramaturga Bernarda Marie Koltesa, autora rzadko wystawianego w Polsce jest opowieścią o dialogu zdeformowanym i niefortunnym, który nie prowadzi do porozumienia. Opowiada o spotkaniu dwóch mężczyzn w ciemnym zaułku, na obrzeżach miasta - Dilera i Klienta. – Rozmawiają przez kilkadziesiąt minut – co jeden może drugiemu zaoferować, a drugi kupić. Czy dojdzie do porozumienia?… Każdy monolog ma punkty węzłowe. Od stanu zero do punktu wysokiego ryzyka. Zależy mi, aby widz miał chwilę przerwy, a za chwilę dostał w twarz - opowiada o swoim spektaklu reżyser Radosław Rychlik, pracujący po raz pierwszy w Kielcach.<br />
<br />
<div align="center"><a href="http://pio.wrota-swietokrzyskie.pl/editor-cm-web-portlet/image/MTM0OTI%3D/IMG_0054.JPG?organizationId=10097"><img alt="" height="240" src="http://pio.wrota-swietokrzyskie.pl/editor-cm-web-portlet/image/MTM0OTI%3D/IMG_0054.JPG?organizationId=10097" width="320" /></a> <a href="http://pio.wrota-swietokrzyskie.pl/editor-cm-web-portlet/image/MTM0OTE%3D/IMG_0048.JPG?organizationId=10097"><img alt="" height="240" src="http://pio.wrota-swietokrzyskie.pl/editor-cm-web-portlet/image/MTM0OTE%3D/IMG_0048.JPG?organizationId=10097" width="320" /></a></div><div align="center"><strong>Teatr histeryczny, nowy, nowoczesny, niebanalny - zobaczymy w najnowżej sztuce "Samotnośc pól bawełnianych"</strong></div>W Dilera w spektaklu przeistacza sie młody aktor Wojciech Niemczyk. - Jest to jeden z trudniejszych tekstów. Aktor ma nie lada problem, chodzi o świat jaki można osiągnąć dzięki tym słowom - mówi Wojciech Niemczyk. Natomiast w rolę Klienta wciela się Tomasz Nosiński. - Cieszę się, że doszło do takiego projektu w naszym teatrze. To trudna praca i trudny tekst dla aktora. Wymagający niebotycznej siły fizycznej. Nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić reakcji widowni - opowiada Tomasz Nosiński.<br />
Oprawa wizualna sztuki należy do Marty Stoces, absolwentki ASP we Wrocławiu, która nie chce zdradzić szczegółów pomysłu. - Obrazy będą pokazywały silne emocje i pragnienia - mówi Marta Stoces.<br />
Natomiast muzykę do „Samotność pól bawełnianych" usłyszymy w wykonaniu Natural Born Chillers Band. Zespół występuje w 5-osobowym składzie prezentując ultra mocne brzmienie, łączące energetyczną elektroniczną nutę z siłą żywych instrumentów i charyzmatycznymi wokalami. – Do tej pory tworzyliśmy pod siebie, teraz musieliśmy wyrazić emocje aktorów muzyką - mówią członkowie zespołu.<br />
Spektakl histeryczny nowatorski, nowy i inny – tak mówią o nim jego twórcy. - Do teatru publiczność sama przychodzi i wybiera. Do teatru nie przychodzi się bezkarnie. Mamy okazję być uczestnikami nowej i nnej premiery, a jak ta inność zostanie przyjęta tego nie wiemy – mówi dyrektor Teatru im. S. Żeromskiego w Kielcach Piotr Szczerski. Jednak, jak mówi, kielecka publiczność jest przyzwyczajona do eksperymentu, jakim będzie spektakl "Samotność pól bawełnianych". - Połączenie młodego zespołu z tekstem Koltesa, wszystko w aranżacji Marty Stoces to eksperyment. To połączenie rzeczy niepołączonych – dodaje dyrektor teatru.<br />
Premiera spektaklu w najbiższą sobotę, 3 października, o godzinie 19 w Teatrze im. S. Żeromskiego w Kielcach.<br />
<br />
<a href="http://pio.wrota-swietokrzyskie.pl/c/portal/layout?p_l_id=12199&p_p_id=Portlet_Content_Details_WAR_editorcmwebportlet_INSTANCE_6cAE&p_p_action=0&_Portlet_Content_Details_WAR_editorcmwebportlet_INSTANCE_6cAE_contentOid=ZW93dn4xZGVhY2ZkOC02ZDRmLTFhYzUtODE3YS01NzQzMTBhZTBlNzR%2BcGx%2BMi4x">http://pio.wrota-swietokrzyskie.pl/c/portal/layout?p_l_id=12199&p_p_id=Portlet_Content_Details_WAR_editorcmwebportlet_INSTANCE_6cAE&p_p_action=0&_Portlet_Content_Details_WAR_editorcmwebportlet_INSTANCE_6cAE_contentOid=ZW93dn4xZGVhY2ZkOC02ZDRmLTFhYzUtODE3YS01NzQzMTBhZTBlNzR%2BcGx%2BMi4x</a><br />
</div></span>Tomasz Nosinskihttp://www.blogger.com/profile/04776470284099875493noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6916986039520846684.post-55948920676264421252011-04-15T03:03:00.000-07:002011-04-24T03:08:58.304-07:00TEATR JEST JAK DOM<div class="tytul"><br />
</div><div class="zajawka"><b>O wymiotach, emocjonalnej bulimii i spojrzeniach, od których wszystko się zaczyna z Wojciechem Niemczykiem i Tomaszem Nosińskim rozmawia Magdalena Boczkowska.</b></div><div class="zajawka"><b>Magdalena Boczkowska: Pretekstem do naszego spotkania jest spektakl „Samotność pól bawełnianych”, zacznijmy więc od niego. Jaka potrzeba sprowadziła Klienta i co ma do zaoferowania Dealer? Wydaje mi się, że można pragnąć czegoś, nie wiedząc, co to jest. Ale czy można, bez takiej wiedzy, próbować komuś coś zaoferować?</b><br />
<br />
Wojciech Niemczyk: Myślę, że w każdym momencie coś sobie oferujemy i coś w zamian otrzymujemy. Samą swą obecnością, byciem wobec kogoś podlegamy zasadzie kupującego-sprzedającego. Mogą to być rzeczy bardziej lub mniej określone, namacalne.<br />
<br />
<b>M.B.: Zatem życie to deal.</b><br />
<br />
W.N.: Tak, przecież nawet w stosunku do osób, z którymi nie mamy bezpośredniego kontaktu, czujemy jakąś zależność, przynależność do bycia w grupie.<br />
<br />
Tomasz Nosiński: Mnie najbardziej interesuje sam moment spotkania, spotykania się w życiu. Myślę, że punktem wyjściowym do spotkania Klienta i Dealera jest sytuacja mocno nacechowana i ujęta w ramy zabawy, dyskoteki, tańca, jakkolwiek by to nazwać. Ciekawe jest niedookreślenie tego, co możemy sobie nawzajem dać. Spotykamy się, by sobie coś zaoferować, podjąć współpracę. W spektaklu mamy zaś spotkanie wynikające ze spojrzenia, z tego, że ludzie się na siebie „naszli” i to powoduje, że mają sobie coś do zaoferowania bądź też nic. A wracając do Twojego pytania, nie wiem. I tak naprawdę nie wiemy tego do końca. Coś sobie dajemy, ale nie wiadomo, po co i dokąd to nas zaprowadzi.<br />
<br />
<b>M.B.: Tak, ale kiedy już myślimy, że wszystko zmierza do w miarę szczęśliwego zakończenia, że deal zostanie dokonany, Klient pyta „więc jaka broń?”. To swoista kapitulacja, klęska. Porażka jest nieuchronna? Jedynym wyjściem jest walka?</b><br />
<br />
W.N.: Ale to też jest jakiś rodzaj transakcji. Walka.<br />
<br />
T.N.: Bo walka jest bardzo podobna do stanu zakochania. Wydaje mi się, że jak ludzie ze sobą walczą, to muszą się poniekąd pokochać, muszą się nawzajem zbadać, poznać. To jest dla mnie równie interesujące, że i walce i w sytuacji, w której dwie osoby spotykają się i zakochują się w sobie, albo na przykład zaczynają nienawidzić, występuje podobny mechanizm. Na tym polega jego nie tyle uniwersalność, co jakaś ponadczasowość. <br />
<br />
<b>M.B.: Wszystko zaczyna się od spojrzenia.</b><br />
<br />
T.N.: Tak, jakiegoś spostrzeżenia, pierwszego spojrzenia, które nie wiadomo, do czego może nas doprowadzić.<br />
<br />
<b>M.B.: Tytuł jednej z recenzji brzmiał „Ballada o seksualnej zależności”... Seks to deal? Wymiana płynów? Walka pomiędzy Dealerem i Klientem? W tekście Koltèsa padają słowa, które widnieją również na plakacie „Samotności...”, ale nie padają w Waszym spektaklu. „Nie ma miłości”. To prowokacja? </b><br />
<br />
T.N.: Ja nie użyłbym słowa prowokacja. Ale dlaczego jest tak, że „nie ma miłości”, a jest seksualna zależność? Chyba odnosi się to bardziej do ciała. Jeżeli myślimy o pożądaniu, często ograniczamy je tylko do ciała i jest to zrozumiałe. I tutaj też do czegoś takiego dochodzi. Klient nie tyle nawet oferuje swoje ciało, co po prostu pokazuje, co ma. Ale to też nie to, dowiadujemy się o tym później. Nie chodzi o ciało, nie chodzi o odbycie stosunku. Jak to połączyć z tym, że „nie ma miłości”...? To takie przewrotne, bo... ona jest, tylko że miłość może być nienawiścią, walką i pożądaniem.<br />
<br />
W.N.: Być może jest to miłość bardziej wektorowo skierowana na samą siebie, miłość do własnej miłości, miłość potrzeby kochania.<br />
<br />
<b>M.B.: Bliskości?</b><br />
<br />
W.N.: Tak. Miłość do odczuwania, dotykania, przeżywania.<br />
<br />
T.N.: I tutaj wchodzimy także w sferę teatru, tzn. mamy aktorów, którzy mają potrzebę miłości widzów, przypodobania się widzowi. <br />
<br />
W.N.: Lub też wzbudzenia nienawiści. Ona też jest silnym uczuciem i musi wynikać z ogromnej bliskości, o którą na każdym kroku walczymy.<br />
<br />
T.N.: Kiedyś interesowało mnie, co aktor może mieć do zaoferowania. Widzowie przychodzą do teatru i czegoś oczekują i jest to kolejna zależność na gruncie teatralnym. Walka miłości i nienawiści pomiędzy widzem-aktorem, aktorem-widzem.<br />
<br />
<b>M.B.: Na scenie erotyzm rodzi się z dystansu. Nie patrzycie na siebie, właściwie nawet nie mówicie do siebie, raczej obok siebie. Tym razem widz staje się ważniejszy, to do niego kierujecie swoje słowa, jest przy tym wtrącony w stan niepewności, nie może przewidzieć, co się za chwilę zdarzy. Co staje się zatem ważniejsze? Relacja aktor-grana postać, aktor-widz, postać-widz?</b><br />
<br />
T.N.: Czy postać-postać? Hm... tutaj bym jednak nie zawężał. Myślę, że nadrzędna jest jednak, nie wiem Wojtku, czy się ze mną zgodzisz, relacja widz-aktor. Tyle tylko, że budowane jest ona za pomocą tych wszystkich środków.<br />
<br />
W.N.: Myślę, żeby – tak jak powiedziałeś – nie ujmować, nie zawężać żadnej z tych relacji. Tak naprawdę, to od początku do końca jest walka na wszystkich polach z taką samą równą siłą. Możemy wspomnieć na przykład o walce o partnera na scenie – do tego aktorowi również potrzebny jest widz.<br />
<br />
<b>M.B.: Reakcja widowni jest ważna?</b><br />
<br />
W.N.: Tak, bo działa również w drugą stronę. Walczy się o widza, o jego uwagę, a on może oddziaływać na postać.<br />
<br />
<b>M.B.: Czy szkoła teatralna przygotowuje do tego typu wyzwań?</b><br />
<br />
T.N.: Powiedziałbym, że wszystko przygotowuje.<br />
<br />
W.N.: Tak, to tak jakbyśmy zapytali, co w ogóle kształtuje człowieka. Aktor to przede wszystkim człowiek z jego bagażem doświadczeń. A tym, co różni aktora od osoby wykonującej inny zawód, jest na pewnym etapie inne pragnienie. Tak naprawdę przecież każdy z nas jest aktorem w swoim życiu.<br />
<br />
T.N.: Aktor chyba częściej wymiotuje życiem. Ja to nazywam wymiotowaniem, czyli trzeba się najeść, a potem to zwrócić. Aktorzy to są ci, którzy często wymiotują (<i>śmiech</i>).<br />
<br />
W.N.: Taka bulimia emocjonalna (<i>śmiech</i>).<br />
<br />
T.N.: A wracając do Twojego pytania o szkołę. Można powiedzieć, że i tak i nie. W szkole z reguły uczymy się całkiem innych rzeczy, myślimy, że niepotrzebnych, ale z perspektywy czasu przekonujemy się, że wszystko jest potrzebne i ze wszystkiego można czerpać. To, co było najmniej istotne, później się okazuje tym najpotrzebniejszym. Ale i tak najważniejsze jest to, czego żadna szkoła nie nauczy, a mianowicie ten moment, w którym człowiek spostrzega, że sam musi kształtować się. To są trudne momenty, może dojść do pewnych załamań czy wątpliwości. Każdy musi przejść przez to sam. Przekonać się, jak radzić sobie ze sobą i na przykład z widownią. <br />
<br />
W.N.: W naszej pracy fantastyczne jest to, że bez względu na to, co robimy, zawsze startujemy z punktu zero. Przynajmniej ja tak mam. To nie jest tak, że ja już coś wiem. Mimo doświadczeń, jakie posiadam, zawsze mam poczucie, że robię wszystko zupełnie od nowa.<br />
<br />
T.N.: To podstawa i fundament. Zawsze można startować z pozycji „wiem, że nic nie wiem”.<br />
<br />
<b>M.B.: Być <i>tabula rasa</i>.</b><br />
<br />
T.N.: Tak, tak. „Wiem, że nic nie wiem” – takie typowo sokratejskie podejście. Nie, że coś wiem, że coś osiągnąłem, że coś kiedyś zrobiłem. To jest chyba najgorsza pułapka – przekonanie, że koniec, bo się udało. Ale skoro się raz udało, dlaczego nie mam zrobić tego jeszcze raz od nowa, prawda? Skoro to było – czasem trzeba używać tego słowa – twórcze, nie może być inaczej.<br />
<br />
<b>M.B.: Twórcze jest lepsze niż odtwórcze.</b><br />
<br />
T.N.: Dokładnie tak. W innych dziedzinach mamy tak samo w sytuacji, w której dochodzi już tylko do prostego powielania samego siebie, zależności, które się poznało, ludzi, których się sprawdziło. Później mamy taką „fabryczkę”, która produkuje masowo ciągle to samo, z tym samym odpowiednim napisem. Chodzi o to, by to, co robimy, nie było taśmowe.<br />
<br />
W.N.: Zawsze jest tu i teraz.<br />
<br />
<b>M.B.: W Polsce Koltès został odkryty dopiero niedawno, gdzieś w połowie lat 90. Do tej pory kilkakrotnie wystawiano różne jego sztuki. Po „Samotność...” też już sięgano – w 1995 w Zielonej Górze i w 2003 w Krakowie. Teraz w Teatrze Słowackiego przygotowywany jest monodram „Noc tuż przed lasami”. Teksty Koltèsa są dalej aż tak aktualne?</b><br />
<br />
T.N.: Myślę, że bardzo. Im dłużej siedzimy w tych tekstach, tym mocniej odczuwamy ową niesamowitą wręcz aktualność.<br />
<br />
W.N.: To też piękna proza poetycka.<br />
<br />
T.N.: Przepiękna. Tam jest filozofia, która porusza wszystkie kwestie, które składają się na życie człowieka. Spostrzeżenia o tym, kim jesteśmy i o tym, czym możemy być zaślepieni, na przykład powielaniem stosunków, jakie panują między nami i zwierzętami. Są tam słowa, które mogłyby stać się nawet jakimiś sloganami mówców szerzących nową ideologię. W „Samotności...” Koltès w tylko dwóch postaciach, Klienta i Dealera, zawarł wszystko, co ważne w człowieku.<br />
<br />
<b>M.B.: Podobno początkowo miał to być Punk i Bluesman.</b><br />
<br />
T.N.: Dowiedzieliśmy się o tym później, już po premierze i było to dla nas tym bardziej szokujące. Klimat, który został stworzony do tego spektaklu może bowiem poniekąd przypominać właśnie koncert czy występ punkowy czy rockowy. <br />
<br />
<b><="" b=""><br />
<br />
T.N.: To nie jest proste, ale nam właśnie o to chodzi, by nie było proste. Nagość jest moim kostiumem i mimo że rozbieram się jako ja, Tomasz Nosiński, robię to niejako w postaci, którą gram – w tym powolnym rozbieraniu nie czuję wstydu.<br />
<br />
W.N.: Trudność pojawia się w momencie, w którym jako aktor trzeba podjąć decyzję, że chce się to zrobić, chce się wejść w ten spektakl, zaufać reżyserowi, zaufać sobie. To jedyna trudność. Mówimy o skrajnych emocjach, a w takich sytuacjach człowiek nie zastanawia się, gdzie zrobić pauzę, postawić przecinek. Kiedy rządzą nami emocje, kiedy dajemy im się ponieść, dopiero po jakimś czasie przekonujemy się, że się upokorzyliśmy albo że zrobiliśmy coś wbrew sobie. Wynika to stąd, że na każdym kroku jesteśmy uczeni przybierania póz, wkładania masek. Udajemy, nie stać nas na szczerość.<br />
<br />
T.N.: Dlatego trudniej jest nosić kostium, ten garnitur, który jakoś określa, jak wyglądam. Łatwiej jest się rozebrać, być czystym, być człowiekiem, nie rodzimy się przecież w ubraniu. Nagość jest naturalniejsza, wszystko, co na siebie nakładamy jest maską. Ta scena jest takim moim powrotem do źródła, pokazaniem, jaki jestem naprawdę. Tak samo pierwotny jest krzyk czy śpiew, który narodził się, bo człowiek nie mógł wyrazić pewnych emocji mową. U Koltèsa w ogóle jest dużo rzeczy, które wracają do źródła. Obnażanie emocji jest więc pokazaniem prawdziwego człowieka. Krzyk Wojtka jest czymś niezwykle pierwotnym. Myślę, że można by ten spektakl zagrać samymi tylko takimi pierwotnymi odgłosami, dźwiękami. To też piękny język podobny do tego używanego przez dzieci zanim narzuci im się inny, uwarunkowany społecznie.<br />
<br />
<b>M.B.: Czy jest zatem coś, czego nie bylibyście w stanie zagrać?</b><br />
<br />
W.N.: Nie wiem, nikt na przykład nie kazał mi się ciąć na scenie.<br />
<br />
T.N.: Ja na pewno nie zagrałbym czegoś, co nie miałoby jakiegoś większego uzasadnienia. Mogę założyć czerwone buty, ale muszę wiedzieć, po co. Wyobraźmy sobie, że przychodzi reżyser i każe mi się onanizować kablem, ja to mogę zrobić, ale muszę wiedzieć, czemu to ma służyć. Może to trochę egoistyczne, ale muszę to wiedzieć.<br />
<br />
<b>M.B.: Sam Rychcik nazywa swój teatr „histerycznym”, mówi się, że spala aktorów. W „Samotności...” kondensują się wszystkie cechy jego wcześniejszych spektakli takich jak „Versus. W gęstwinie miast” czy „Fragmenty dyskursu miłosnego”. Wszędzie aktor inscenizuje swoje ciało, wystawia się na pokaz, zawiera deal z widzami. Jak wspominacie pracę z tak wymagającym reżyserem? Obaj pracowaliście z nim już wcześniej. </b><br />
<br />
W.N.: Ja akurat spotkałem Radka już w szkole, ale nie miałem z nim jakiejś większej styczności. W nim od początku był wyczuwalny niesamowity potencjał, ma ogromną charyzmę, masę pomysłów. Byłem mile zaskoczony jego pracą z aktorem, bo z jednej strony Radek jest bardzo pewny siebie, a kiedy aktor spotyka reżysera pewnego swej wizji, ma ogromne poczucie bezpieczeństwa, a z drugiej...<br />
<br />
T.N.: Taka pewność w tej pracy jest bardzo ważna. Ale z drugiej strony, potrafi brać z nas naprawdę dużo. Powiedziałaś, że nas spala, polega to na tym, że jest u niego dużo działania ruchowego, które ma doprowadzić do stanu wyczerpania. Ten stan jest dla Radka najważniejszy. Mam wrażenie, że gdybym powiedział, że już nie potrafię, nie jestem w stanie dłużej tego robić, to Radek odpowiedziałby, że właśnie o to chodzi, to ten moment, na którym mu zależało. <br />
<br />
W.N.: Z czysto technicznego punktu widzenia jest to taki moment, w którym bardzo ciężko okłamać przede wszystkim samego siebie.<br />
<br />
T.N.: Przy każdym kolejnym spektaklu moglibyśmy pomyśleć, że trzeba przestać tak ciągle się spalać, bo ile można. Ale kiedy nie ma tego momentu, wszystko staje się... błahe.<br />
<br />
<b>M.B.: Każdy spektakl jest jedyny i niepowtarzalny?,/b><br />
<br />
W.N.: Oczywiście.<br />
<br />
T.N.: Ileż to razy już przekonaliśmy się, że tak jest! (<i>śmiech</i>) Inaczej być nie może. Efekt końcowy jest podobny, bo w konstrukcji nie ma miejsca na przypadkowość, ale sposób dochodzenia do finału może być różny.<br />
<br />
<b>M.B.: A gdyby Radek zaproponował Wam jakąś rolę, nie mówiąc o niej nic bliższego, zgodzilibyście się pracować z nim w ciemno?</b><br />
<br />
W.N.: Bez chwili zastanowienia.<br />
<br />
T.N.: Oczywiście.<br />
<br />
W.N.: Radek jest osobą, która niesamowicie czerpie z aktora. Nie było sytuacji, w której by przyszedł i powiedział, że już wszystko wie. W narodzinach tego naszego małego dziecka uczestniczyliśmy wszyscy w każdej sekundzie każdej próby.<br />
<br />
T.N.: Muszę przyznać, że doszło nawet do takiej sytuacji, w której tuż przed premierą nie wiedziałem, jaka jest moja postać. Cały czas szukałem i w którymś momencie poczułem totalną bezradność, niemożność otwarcia się, strach, że jestem gdzieś obok. I nagle przyszedł taki moment, ta złota chwila. To ogromne zaufanie Radka do mnie. On wie, że to może przyjść tydzień przed premierą albo i nie. Ale daje czas, mówi „czekam”.<br />
<br />
W.N.: Tomku, pewnie pamiętasz, jak ja miałem taki moment zwątpienia w pierwszym tygodniu prób. Była taka chwila, kiedy czułem się jeszcze gdzieś z boku. Czułem porozumienie między Tomkiem a Radkiem, a sam byłem bardzo od nich odległy. Tak naprawdę na zwątpienie jest tylko jedno wyjście – pracować, pracować i jeszcze raz pracować. I nagle ten moment przełamałem i każdego kolejnego dnia nasze postaci na nowo nas zaskakują.<br />
<br />
T.N.: Odpowiadając jeszcze na Twoje pytanie, czy w ciemno przyjąłbym jego propozycję – tak, bo wiem, że za każdym razem praca z Radkiem może stać się niezwykłą przygodą.<br />
<br />
W.N.: Radek w trakcie pracy nie myśli o efekcie końcowym. Nigdy nie zakłada, że to będzie sukces.<br />
<br />
T.N.: Ludzie są przyzwyczajeni do różnych rodzajów teatru. Coś może być bardziej zjadliwe a coś mniej. Ja lubię spektakle i lubię grać w takich spektaklach, które nie są...<br />
<br />
<b>M.B.: Oczywiste?</b><br />
<br />
T.N.: Oczywiste i takie, które mają tylko zwolenników. Zawsze mam wrażenie, że spektakl jest do niczego, skoro się wszystkim podoba. Bo to nie o to chodzi. Bardziej interesujące są sprawy dyskutowane, poruszające.<br />
<br />
<b>M.B.: Wasz spektakl jest bez wątpienia dyskutowany, ale i doceniany. Nagrody, na przykład na wałbrzyskich Fanaberiach, niezwykle pozytywne, wręcz entuzjastyczne recenzje, zaproszenia, choćby na katowickie Interpretacje. Podobno prowadzone są również rozmowy z International Performing Arts Festival w Vancouver.</b><br />
<br />
T.N.: Tak, tak. Jest jeszcze Kontrapunkt w Szczecinie, Kontakt w Toruniu, we wrześniu wyjazd do Portland. Zaproszenia są. Trzeba jednak zauważyć, że dobrym startem dla „Samotności...” była Boska Komedia, niesamowita publiczność i odbiór.<br />
<br />
W.N.: Rzadko się to zdarza, ale my mieliśmy szczęście zagrania tam dwukrotnie.<br />
<br />
T.N.: Podobało nam się też, że jesteśmy poza konkursem.<br />
<br />
<b>M.B.: Mniejsza presja?</b><br />
<br />
W.N.: Chyba nawet nie to. Przypominam sobie dzień, kiedy przyjechaliśmy do Wałbrzycha i dopiero na miejscu dowiedzieliśmy się, że bierzemy udział w jakimś konkursie. W ogóle o tym nie myśleliśmy. To też jest specyfika tego spektaklu – przy nim jesteśmy tak skupieni, że nic nie jest w stanie nas z tego wytrącić. Najważniejsze jest pragnienie, by zagrać po raz kolejny.<br />
<br />
T.N.: Po co nam ta niepotrzebna presja? My robimy swoje, nie chcę nazywać tego sukcesem. Robimy swoje.<br />
<br />
W.N.: Myślę, że sukcesem jest to, że Radek przyjechał właśnie do Kielc. Miasto, w którym chce się coś zrobić, przecież też wywiera ogromną presję, a w tym przypadku nigdzie jej nie było. Dyrektor teatru przyszedł tylko na pierwszą generalną próbę, zaufał nam.<br />
<br />
<b>M.B.: To Wasze najlepsze role? Oczywiście do tej pory. O roli Dealera krytycy pisali jako o przejściu samego siebie, grze w transie, prawdziwym majstersztyku. Beata Frysztacka o Twojej roli, Tomku, pisała natomiast, że należy utworzyć Antologię Wielkich Męskich Ról Teatralnych i obok Holoubka, Olbrychskiego, Treli, wpisać do niej również Ciebie.</b><br />
<br />
T.N.: (<i>śmiech</i>) Zgadzam się co do Wojtka.<br />
<br />
W.N.: Ja się zgadzam w przypadku Tomka. Każdą swoją kolejną rolą to potwierdza.<br />
<br />
T.N.: Wojtek! Nie, nie, nie. Powiem tak, lubię grać tę rolę. Ale pamiętam też inne swoje role, które uwielbiałem grać, ale byłem wówczas na innym etapie życiowym, inne rzeczy miałem w głowie, pewnych uczuć nie znałem w ogóle, zwłaszcza silnych. Chciałbym w przyszłości, mając jeszcze więcej doświadczeń, zagrać coś zupełnie innego.<br />
<br />
W.N.: Z biegiem czasu, kiedy zmieniamy się jako ludzie, grane przez nas postaci również się zmieniają.<br />
<br />
T.N.: Myślę, że to są dobre dla nas role właśnie na ten czas. Na teraz.<br />
<br />
<b>M.B.: Są jakieś role, o których marzycie? </b><br />
<br />
W.N.: To chyba zależy od tego, jak długo jest się zaangażowanym w teatr czy jak długo obcuje się z literaturą. Ja nie jestem osobą, która byłaby od dawna związana z tym środowiskiem, nie należałem do kółka teatralnego, moi znajomi nie chodzili do teatru, jestem tu z innych powodów. Ale mam taką rolę, którą chciałbym zagrać, to rola Płatonowa. Kiedyś czytając Czechowa, poczułem, że ta postać jest mi jakoś bliska.<br />
<br />
T.N.: To dziwne, ale ja zawsze chciałem zagrać kardynała albo papieża, czy to na scenie czy w filmie. Nie jestem w stanie powiedzieć dlaczego. Nie mam pojęcia, ale wiem, że chciałbym.<br />
<br />
<b>M.B.: Powiedziałeś kiedyś, że najgorsza dla aktora jest rola amanta.</b><br />
<br />
T.N.: Tak, na przykład nigdy nie chciałbym zagrać Romea. Nie lubię jego tekstów, są takie słodkie. Wolę postacie, które są ciemne, mroczne. Kardynała też nie chciałbym zagrać świętego, tylko raczej taką szarą eminencję, która coś knuje. Takie postaci są po prostu ciekawsze. Amant musi tylko pięknie wyglądać i pięknie mówić, by być pożądanym. Mnie takie aktorstwo nie pociąga. Kiedy zobaczyłem Christopha Waltza w „Bękartach wojny”, pomyślałem, że chciałbym tak grać, z taką elegancją, z takim wachlarzem emocji. <br />
<br />
W.N.: Czasami może się też zdarzyć tak, że bardzo pragniesz zagrać jakąś rolę, a tu przychodzi reżyser ze swoją wizją tej postaci i potrafi ci ją tak skutecznie obrzydzić, że już nie chcesz jej grać. Tak naprawdę wszystko zależy od realizacji.<br />
<br />
T.N.: Najciekawsze i tak są wyzwania. Gdyby mi ktoś na przykład powiedział, że chciałby bym zagrał Gertrudę z „Hamleta”, zgodziłbym się. Ale wiem, że muszę się jeszcze dużo nauczyć. Są rolę, które chciałbym zagrać, ale nie wiem, czy byłby w stanie, czy teraz potrafiłbym.<br />
<br />
W.N.: Pewnych rzeczy nie jesteśmy w stanie przeskoczyć i grana postać musi być zbieżna z tym, kim w danej chwili jesteśmy jako aktorzy.<br />
<br />
<b>M.B.: Wyobrażacie sobie życie bez aktorstwa, bez teatru? To chyba jak narkotyk...</b><br />
<br />
W.N.: Bez względu na to, w jakim spektaklu brałbym udział, zawsze staram się dawać z siebie wszystko. Nie ma znaczenia, czy spektakl jest uznawany za dobry czy nie, jest dla nas wyzwaniem. Jeśli pewnego dnia wyjdę na scenę i poczuję, że coś mi przychodzi lekko, że nie muszę się o nic starać, że wszystko wiem, będzie to moment, w którym albo powinienem zmienić zawód albo zacząć wszystko od początku.<br />
<br />
T.N.: Muszę jeszcze coś powiedzieć. Codziennie śledzę prasę branżową, na przykład e-teatr, i kiedy zaczynam czytać nagłówki i tylko na ich podstawie miałbym podjąć decyzję, czy zostać w zawodzie, to nie. Tu nie ma pieniędzy, tu coś zamykają, nie ma dotacji, tu nie warto nic robić. itd., itp. Na szczęście dla nas okazuje się, że nie zawsze tak jest. Przyjeżdżamy do Kielc, wszyscy przychodzą na 15 na próbę i po prostu nam się chce. To jest piękne, że są jeszcze ludzie, którym się chce. I za każdym razem mamy pełną widownię, ludzi, którzy chcą nas oglądać. Kocham teatr. Kiedy przez tydzień, dwa nie gram, czuję jak mnie roznosi, potrzebuję jakiegoś spalenia się. <br />
<br />
W.N.: Coś w tym jest. Ja na przykład już w ogóle nie wchodzę na e-teatr. Są ludzie, którzy w tym wszystkim się zatracili, nie stać ich na świeżość, na podjęcie inicjatywy, postawienia sobie wysoko poprzeczki.<br />
<br />
T.N.: I potem toczą się debaty polityków, czy aktor musi mieć magistra czy nie, czy powinien grać w serialach, czy nie. Przypomina mi to sytuację, kiedy o tym, co mają robić kobiety, wypowiadają się ludzie, którzy nigdy kobietą nie byli. Czemu kultura musi być traktowana jak luksus? Najbardziej denerwują mnie wypowiedzi tych, którzy kompletnie nie znają specyfiki zawodu aktora. Ale piękne natomiast jest to, że są ludzie, którzy mają już po 80 lat, w teatrze pracują od 60 za pensję, która wystarcza im może na tydzień, ale pracują, bo to kochają. Teatr to dom, do którego się wraca.<br />
<br />
<b>M.B.: Oby więc zawsze był przytulnym i bezpiecznym domem. Dziękuję Wam za rozmowę.</b><br />
<br />
W.N., T.N.: Dziękujemy.<a href="http://artpapier.com/?pid=2&cid=4&aid=2414">http://artpapier.com/?pid=2&cid=4&aid=2414</a></b></b></div>Tomasz Nosinskihttp://www.blogger.com/profile/04776470284099875493noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6916986039520846684.post-11468158063029391572011-01-21T04:22:00.000-08:002011-04-24T04:24:27.999-07:00Kielecki teatr wystąpił w Vancouver<b>W ramach vancouverskiego festiwalu teatralnego "PuSh Festival" kielecki Teatr Stefana Żeromskiego zaprezentował spektakl "Samotność pól bawełnianych” (In the solitude of cotton field).</b><br />
<a href="http://d.wiadomosci24.pl/g2/77/35/71/178349_1295485650_62ce_p.jpeg" rel="lightbox[artykul]" title="Wojciech Niemczyk (L) Tomasz Nosiński(R) / Fot. organizatorzy festiwalu"><img alt="Wojciech Niemczyk (L) Tomasz Nosiński(R) / Fot. organizatorzy festiwalu" class="ilustracjaLewa" height="152" src="http://d.wiadomosci24.pl/g2/77/35/71/178349_1295485650_62ce_d.jpeg?id=304285-1" title="Wojciech Niemczyk (L) Tomasz Nosiński(R) / Fot. organizatorzy festiwalu" width="200" /></a><br />
W ramach vancouverskiego festiwalu teatralnego <a href="http://pushfestival.ca/?mpage=shows" rel="external" target="_blank">PuSh Festival</a>, trwającego od 18 stycznia do 6 lutego, <a href="http://www.teatr-zeromskiego.com.pl/nowa/html/aktualnosci.html" rel="external" target="_blank">Teatr Stefana Żeromskiego z Kielc</a> zaprezentował spektakl "Samotność pól bawełnianych" (In the solitude of cotton field) Bernarda M. Koltesa. Reżyserem przedstawienia jest Radosław Rychcik, a występują w nim: Dealer – Wojciech Niemczyk, Klient – Tomasz Nosinski. Muzyka na żywo w wykonaniu rockowego zespołu "Natural Born Chillers". <br />
<br />
Sztuka ta była już prezentowana na międzynarodowym festiwalu Time-Based Art w Portland, wystawiano ją w Los Angeles, a także na festiwalu „On the Boards” w Seattle (USA), obecnie przedstawienie pokazano w ramach Push Festival w Vancouver (Kanada).<br />
<br />
Credem PuSh Festival jest "popychać widza w kierunku coraz szerszych horyzontów..," - moim zdaniem, zarówno treść sztuki jak również jej oprawa muzyczna oraz inscenizacja spełniają całkowicie to prowokacyjne założenie.<br />
<br />
<a href="http://www.wiadomosci24.pl/artykul/kielecki_teatr_wystapil_w_vancouver_178349.html">http://www.wiadomosci24.pl/artykul/kielecki_teatr_wystapil_w_vancouver_178349.html</a>Tomasz Nosinskihttp://www.blogger.com/profile/04776470284099875493noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6916986039520846684.post-61751726271555842272011-01-14T10:00:00.000-08:002011-04-24T03:48:21.162-07:00<div class="mediacenter_top"> <div class="wrapper"> <h1><a href=""><img alt="The Seattle Times" src="http://seattletimes.nwsource.com/art/ui/1024/mediacenter/media-center-logo2.gif" /></a></h1></div></div><div class="mediacenter_mid"> <div class="wrapper"> <div class="mediacenter_midleft"> <div id="mediacenter_pagination"> </div><div id="mediacenter_photo"> <img alt="" height="303" src="http://seattletimes.nwsource.com/ABPub/2011/01/14/2013854695.jpg" width="400" /> <div id="mediacenter_caption"><br />
</div></div></div><div class="mediacenter_secondary-content"> <div id="mediacenter_ad"> </div><div id="mediacenter_enlarge-desc"> <div class="mediacenter_pgtime">Friday, January 14, 2011</div><h2>Review: 'In the Solitude of Cotton Fields' veers into unfamiliar, unsettling territory</h2>Wojciech Niemczyk, left, and Tomasz Nosinski as The Dealer and The Client in Bernard Marie-Koltes' intense and intellectual play, "In the Solitude of Cotton Fields" at On the Boards. Photo by Maciek Zrawiecki<br />
<br />
http://seattletimes.nwsource.com/ABPub/zoom/html/2013936966.html <br />
</div></div></div></div>Tomasz Nosinskihttp://www.blogger.com/profile/04776470284099875493noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6916986039520846684.post-12882213089292853032010-12-31T07:30:00.000-08:002011-04-24T03:53:42.383-07:00Review: Is Radosław Rychcik a Polish Wunderkind? a Poseur? A Bit of Both?<h4>Review: <em><a href="http://www.ontheboards.org/performances/solitude-cotton-fields" target="_blank">In the Solitude of Cotton Fields</a></em> by Bernard-Marie Koltès. Adapted and directed by Radosław Rychcik. Produced by Stefan Zeromski Theatre. Music by Natural Born Chillers. With Tomasz Nosinski and Wojciech Niemczyk. At On the Boards, January 13-16, 2011.</h4><div class="wp-caption aligncenter" id="attachment_4561" style="width: 410px;"><a href="http://www.seattlegayscene.com/wp-content/uploads/2011/01/solitudeofCottonFields.jpg"><img alt="" class="size-full wp-image-4561" height="305" src="http://www.seattlegayscene.com/wp-content/uploads/2011/01/solitudeofCottonFields.jpg" title="solitudeofCottonFields" width="400" /></a><div class="wp-caption-text">Wojciech Niemczyk and Tomasz Nosinski in "In the Solitude of Cotton Fields"</div></div><div style="text-align: center;"> </div><strong>I’ve seen several shows at On the Boards, and I have to say, I love them.</strong> They are the only theater arts organization in Seattle that presents new multi-media pieces from artists from around the world, as well as new work from emerging and established local artists. The work they present is challenging, engaging, and exciting…also, infuriating, oblique, pretentious and forced and usually a combination of all of the above in every production presented. But, the ratio for most of the productions I’ve experienced has tended to favor the positive over the negative and several OTB shows ended up in my “Best Seattle Theater of 2010″ column, notably the Ralph Lemon and Dayna Hanson pieces. They weren’t “perfect” shows, but they had power and charisma and charm and real artistry.<br />
<strong><em>In the Solitude of Cotton Fields</em>, an adaptation of a play by Bernard-Marie Koltès, produced by the Polish theater company, Stefan Zeromski Theatre and directed by 29 year old rising theatrical legend Radosław Rychcik has, at times, that same power and charisma and charm and sense of real artistry.</strong> It also has moments of banality and unoriginality and borders on a parody of European Performance Art, Former Soviet Bloc Country Division. <strong>It’s loud, raw, visceral and at times very moving. It features two strong performances from young actors, Tomasz Nosinski and Wojciech Niemczyk as the “Client” and “Dealer”, respectively, and a killer musical score and performance from the band, Natural Born Chillers. </strong>Mr Rychcik has done an admirable job of adapting the original French work, and staging it as part rock/music event, spoken word poetry slam and groovy art house installation piece. Yet, amidst all the power and rage and arty angst, there’s also a sense of cliché and of going through the performance art check list. Choreographed movement: Check. Dramatic lighting, including strobes and dry ice effects: Check. Primal Screaming: Check. Full Frontal Nudity as a means to express the wounded nakedness of emotion: Check.<br />
It’s a bit rote.<span id="more-4560"></span><br />
<strong>And, the biggest failure of all: The Obligatory Video Sequence.</strong> EVERY multi-media performance art piece is now, apparently, required by law to include some video/film as part of the project. (Maybe it’s a labeling issue? If you label your show as “Multi-Media” you MUST include dance, theater, music AND film/video? If not, you lose your street cred? Or, does a federal agency come after you? The Art School Police?) The problem, in nearly every production I’ve witnessed, is that the video tends to be the weakest link in every show; unfocused or contrived or riddled with cliché and often times coming across as a particularly dull film montage on the Oscars. In the case of “Solitude”, the film sequence IS brilliantly edited and put together, but it feels like padding in the show and not a necessary, integral component of the piece as a whole. To make matters worse, it’s nothing more than a montage of clips from every art school/film nerd’s favorite film library including clips from David Lynch, John Waters, Sergio Leone and Walt Disney. Like I noted, it’s very well edited and composed, but it serves no purpose other than it looks “cool” and helps fill a 90 minute performance window. Also, is it wise to showcase OTHER artist’s work in what is supposed to be a personal artistic statement? If you cannot MAKE your own film, then please don’t bother borrowing someone else’s.<br />
The reaction to the performance was very interesting. Half of the audience was beyond delighted and gave it a roaring standing ovation. The other half of the audience very pointedly did not, and I noticed more than one person looking around the audience with a “Really? You liked it that much?” look on their face. (I was one of those people, but that’s my usual reaction to the obligatory practice now of giving EVERYTHING a standing ovation. It’s one of my pet peeves. The standing “O” is now meaningless…at least in Seattle.)<br />
Oh, and I just realized I haven’t mentioned what the show was about. I really don’t know, to be honest. It’s in Polish, with English titles, and to be frank, it was just so much angsty hyperbabble that I lost interest. The primary theme seemed to be “Men are beasts” but not really, because we have the capability to “connect” with one another. The Dealer is willing to sell to the Client anything he wants, but the Client only really wants/needs is Human Connection. Eventually, the Dealer feels pity for the Client and offers him a connection but the Client realizes he can be strong on his own. The play ends, as it begins, with each character occupying their own space in the world. Cue the Techno/Punk/Pop music and let’s call it a night.<br />
<strong>This is decidedly a mixed review that veers toward the negative but I do want to say that there was also much to like in this production as well and to praise both the actors in this piece.</strong> Tomasz Nosinski and Wojciech Niemczyk both give excellent performances and are very dynamic and powerful actors. The music by Natural Born Chillers was exciting and raw and professionally performed. As for director Radosław Rychcik, I think he is immensely talented and has a huge future in front of him, but he needs to work out some youthful fancies. We don’t need to know how much you love David Lynch and John Waters; every arty nerd in the world loves David Lynch and John Waters. We want Radosław Rychcik to be the next Radosław Rychcik, not just another Fan Boy worshiping at the altar of those who came before.<br />
<br />
<a href="http://www.seattlegayscene.com/2011/01/review-is-radoslaw-rychcik-a-polish-wunderkind-a-poseur-a-bit-of-both.html">http://www.seattlegayscene.com/2011/01/review-is-radoslaw-rychcik-a-polish-wunderkind-a-poseur-a-bit-of-both.html</a>Tomasz Nosinskihttp://www.blogger.com/profile/04776470284099875493noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6916986039520846684.post-37286157575011388362010-10-24T12:00:00.000-07:002011-04-24T03:34:21.401-07:00In the Solitude of Cotton Fields By Bernard-Marie Koltes<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimx9-tuG9HkKRBcmunGN4ZRJYxAgF0hCFX0fjzpkJIu3lPqJ-x8wTkG__E0KdXWmck9fyn0nAxXjuSDuvCiTydVCoOmJ1mfgG6UweVR-IfXm76k5NmDlCxEKYesBw3D3gACOLllqdoF38O/s1600/inthesolitudeofcottonfields.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="83" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimx9-tuG9HkKRBcmunGN4ZRJYxAgF0hCFX0fjzpkJIu3lPqJ-x8wTkG__E0KdXWmck9fyn0nAxXjuSDuvCiTydVCoOmJ1mfgG6UweVR-IfXm76k5NmDlCxEKYesBw3D3gACOLllqdoF38O/s320/inthesolitudeofcottonfields.jpg" width="320" /></a></div><br />
<br />
Pi Theatre with the <a href="http://www.pushfestival.ca/">PuSh International Performing Arts Festival</a> and the Polish Cultural Institute in New York presents Radoslaw Rychcik and the Stefan Zeromski Theatre of Poland’s production of <em>In the Solitude of Cotton Fields</em>.<br />
<span id="more-3447"></span><br />
Director Radosław Rychcik’s contemporary vision of French playwright Bernard-Marie Koltes’ play <em>In the Solitude of Cotton Fields</em> features 2 actors in black suits backed by the talented musicians of <a href="http://www.myspace.com/thenaturalbornchillersosterdam">The Natural Born Chillers</a>. The action follows the Dealer and the Client as they conduct an seemingly illicit and unnamed deal. Featuring Wojciech Niemczyk & Tomasz Nosinski from the Stefan Zeromski Theatre of Kielce, Poland.<br />
The 29-year-old Radoslaw Rychcik is a great example of the kind of talent emerging from the exceptionally strong theatre scene in Poland. His shows are known for intense acting coupled with simple and yet specific scenography. Rychcik has directed shows by Bertolt Brecht (<em>Versus: In the Jungle of Cities</em>), Roland Barthes (<em>Fragments: A Lover’s Discourse</em>) and recently premiered an adaptation of Gustav Flaubert’s <em>Madame Bovary</em>. His work has been shown at Under the Radar (NYC) and was seen this year at the TBA Festival in Portland and On the Boards in Seattle.<br />
Natural Born Chillers from Ostrow Wielkopolski is a band of 5 musicians who deliver a high-power sound that combines the energy of electronics with the depth of live instruments, charismatic vocals, and a strong visual element. Their music is like an explosive love affair between electronica and rock’n’roll, techno and punk. Every show is performed almost like a DJ set with dynamic compositions by NBC and live remixes of top-shelf club hits. NBC has played the most popular clubs and underground cultural events in Poland. www.myspace.com/thenaturalbornchillersosterdam<br />
Bernard Marie Koltes, whose plays have been translated into thirty languages, is one of the most performed French playwrights in the world.<em> In the Solitude of Cotton Fields</em> was written in 1985. He died of AIDS related complications in 1989 at the age of 41.<br />
<em>In the Solitude of Cotton Fields </em>is performed in Polish with English surtitles.<br />
Single tickets will be available beginning November, 2010<br />
<br />
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/In-0pHcTflc?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<a href="http://pitheatre.com/in-the-solitude-of-cotton-fields/">http://pitheatre.com/in-the-solitude-of-cotton-fields/</a>Tomasz Nosinskihttp://www.blogger.com/profile/04776470284099875493noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6916986039520846684.post-66261117734627032642010-03-18T03:06:00.000-07:002011-04-24T03:07:56.452-07:00Samotność pól bawełnianych w Łaźni Nowej<h1 class="title"></h1><span class="submitted"> 2010-03-18, źródło: Łaźnia Nowa/mw</span> <br />
<div class="field"><label>Początek: </label>2010-03-19 19:00</div><div class="field"><label>Koniec: </label>2010-03-21 21:00</div><div class="image-promo" style="width: 220px;"><img alt="samotnosc_pol_bawelnianych_gal4" class="image image-promo " height="147" src="http://pozytywy.com/files/images/S/a/m/Samotno%C5%9B%C4%87%20P%C3%B3l%20Bawe%C5%82nianych_fot%20%20Sonia%20Mielnikiewicz6.promo.jpg" title="samotnosc_pol_bawelnianych_gal4" width="220" /></div><div class="field"><label class="inline">Adres: </label> os. Szkolne 25</div><div class="field"><label class="inline">Miejsce: </label> Łaźnia Nowa</div><div class="field"><label class="inline">Wstęp: </label> 30/20 zł</div><b><i>Samotność pól bawełnianych</i>, głośny multimedialny spektakl Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach, hit Boskiej Komedii 2009, będzie można obejrzeć w Łaźni Nowej w Krakowie trzykrotnie: 19., 20. i 21. marca, każdego wieczoru o godz. 19.00.</b> <br />
<br />
Treścią <i>Samotności pól bawełnianych</i> jest namiętny poetycki dialog pomiędzy Klientem i Dealerem o dealu (wymianie) jako zasadzie międzyludzkich kontaktów. Dwóch młodych, odzianych w czarne garnitury mężczyzn rzuca w publiczność mocne słowa, za którymi stoi równie mocna muzyka.<br />
<br />
"Aktorzy działają poza ograniczeniami własnej fizyczności, kinetyki przez naszą cywilizację uprzywilejowanej i ekspresji przez naszą kulturę tolerowanej. Widz dostaje na talerzu emocje wyprane i odarte z tego, co na co dzień je ogranicza, porządkuje i temperuje. Nosimy je przecież w sobie i od dziecka uczymy się, jak sobie z nimi radzić. A potem uczymy nasze dzieci. I nieopatrznie przychodzimy na seans teatru Radka Rychcika, żeby zobaczyć te emocje w izolacji od wszelkich ograniczeń i konwenansów (...) Rychcik brutalnie i z dużą stanowczością wydobył bowiem z ciał swoich aktorów coś, czym głęboko i skrycie wszyscy jesteśmy podszyci - lęk, że nigdy tego najbardziej istotnego, najbardziej dotkliwego braku nie zaspokoimy, a wszystko inne pozostanie tylko częściowe i pozorne".<br />
Festiwal BOSKA KOMEDIA Kraków<br />
<br />
Łaźnia Nowa będzie jednym z pierwszych teatrów, na których deski poleje się gorący pot maksymalnie eksploatowanych aktorów. Będzie też jednym z pierwszych, których mury zadrżą od grających na żywo Natural Born Chillers. <br />
<br />
<b>Bernard-Marie Koltes - <i>Samotność pól bawełnianych</i></b> <b>Reżyseria:</b> Radosław Rychcik<br />
<b>Tłumaczenie:</b> Marian Mahor<br />
<b>Scenografia:</b> Maria Stoces<br />
<b>Muzyka:</b> grupa Natural Born Chillers<br />
<b>Premiera:</b> 3. października 2009<br />
<br />
<b>Obsada:</b> <br />
Dealer - Wojciech Niemczyk<br />
Klient - Tomasz NosińskiTomasz Nosinskihttp://www.blogger.com/profile/04776470284099875493noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6916986039520846684.post-21291386538393600852010-01-09T09:00:00.000-08:002011-04-24T03:37:47.245-07:00Versus--In the Jungle of Cities<h2 id="ctl00_nycastContent_pgsubheader">nytheatre.com review archive</h2><strong>nytheatre.com review</strong><br />
<a href="http://www.nytheatre.com/reviewer.aspx?rev=66">Mitchell Conway</a> · <br />
<div class="mainimage"> <img alt="A scene from <em>Versus--In the Jungle of Cities</em>" src="http://www.nytheatre.com/Images/Shows/9445.jpg" style="border-width: 0px; height: 150px; width: 225px;" /><div class="smalltext"> <em>Pictured:</em> A scene from <em>Versus--In the Jungle of Cities</em> (photo © Teatr Nowy)</div></div>Versus is dangerous theatre. Using <a href="http://en.wikipedia.org/wiki/In_the_Jungle_of_Cities" target="_blank">Bertolt Brecht's <em>In the Jungle of Cities</em></a> as a jumping-off point, Teatr Nowy brings a brave, upsetting, and astounding work from Krakow to the Under the Radar Festival. The performance is in Polish, with English titles.<br />
Director Radoslaw Rychcik has created a distinct performative world that I would certainly say fits the categorization "Brechtian." Every scene begins with an announced and projected title. The four actors consistently enter or exit in a line along the same upstage right diagonal. Almost all dialogue takes place with the performers facing out to the audience rather than each other. The action never resembles anything realistic, which I found quite satisfying.<br />
As the audience enters, Natalia Kalita is crouched center stage. There is something immediately vulnerable about her as she looks around the audience, and due to the combination of her being gorgeous, scantily clad, in a strenuous position, and the object of observation, it already feels like she is somehow being exploited. Then the play begins, and the opening speech delivered by Kalita is utterly captivating. Her tense physical journey through reflections on the nature of watching wrestling draws a direct parallel to its content: we relish observing violence. This production gives the audience the satisfaction of an actor's physical strain, but then pushes it beyond what is entertaining and into what is uncomfortable, even nauseating. As Maria, Kalita scrubs the floor to Motown in a repeated pattern to the point of wheezing and collapsing.<br />
Maria is the sister of George Garga, a book clerk. Tomasz Nosinski is demented, twitchy, and totally fascinating in this role. The main action revolves around the competitive relationship between Garga and Shlink, a lumber dealer, played with suave authority by Tomasz Szuchart. The plot development is not a focal point, but rather serves as a foundation expressing the dynamics of exploitation.<br />
Amidst the exploits of the two men, the two women are treated as property. Shlink arrives and immediately takes Jane, Garga's girlfriend, as his own. In one moment Szuchart grabs Anna Gorajska as Jane by the neck and ankle, and she swings from upright to being casually held by him from only those parts. In another scene, Gorajska is blindfolded, naked, and singing. She is sexualized but devoid of identity; totally objectified in her inability to perceive or respond.<br />
Shlink exerts complete dominance over Garga. In a scene entitled "Garga thinks about Shlink," Nosinski just thrashes his body with progressively more violent speed. But, then Shlink gives over his whole business to Garga, asks to be his servant, and allows Garga to marry Jane. Shlink then desires Garga's sister Maria, who Garga swiftly hands over. Before she is stopped and taken by Shlink, Maria begins to slap herself so violently that I cringed for Kalita.<br />
Then comes a scene with Maria and Shlink holding hands while Jane pulls down and pulls back up multiple pairs of underwear. During this dialogue Szuchart looked so ill I thought his eyes would burst. I cannot tell what he was doing or how, but I was revolted by whatever was going on.<br />
Choreographer Dominika Knapik deserves mention for the journeys accomplished by repeating a set of movements at different rates with different energies. A playful hugging match between brother and sister turns into a betrayal. A jealous spat between two women messing each other's clothes turns into a slow sexual undressing. Similar form is executed with tangibly different content in the dances as they progress.<br />
The performers' powerful physical and vocal dedication overrides the disorientation of often poorly aligned supertitles. Doing Brecht using four characters is confusing in the first place. But again, the plot is not the priority here. This production is successful because its four fantastic actors are willing to push their bodies to the brink, as well as their sanity. The whole thing is risky. That's why it is great theatre.<br />
Through detachment and pain it addresses issues of exploitation, including an audience's relationship to watching violence, and our expectations of entertainment. It's frightening to think about the implications of how a little violence is entertaining, but if the violence gets too real or too incessant, it becomes disgusting. Wrestling is entertaining because it's safe in many ways. The parameters are accepted. Certain ways in which we exploit or do violence to others we accept: moderate civilian casualties, paying an illegal immigrant just below minimum wage, a minor increase in yearly violent crimes, limited instances of police brutality, etc. One might say it comes from an attempt to be realistic. This production really forces consideration of when violence changes from acceptable, or entertaining, into unacceptable, and despicable. When do we stop being realistic; stop conceding to the perceived limits of reality? Why aren't we disgusted by all violence and exploitation? I undoubtedly find certain levels of violence entertaining, and I think it's worth thinking about why that is and what type of world it allows.<br />
<strong>Opened: </strong>January 6, 2010<br />
<strong>Closed: </strong>January 17, 2010<br />
<div class="mainsection" id="ctl00_nycastContent_showcredits"> <h3>Artists Involved</h3><ul><li><strong>Cast</strong>: Anna Gorajska, Natalia Kalita, Tomasz Nosinski, Tomasz Szuchart</li>
<li><strong>Author</strong>: Bertolt Brecht</li>
<li><strong>Director</strong>: Radoslaw Rychcik</li>
<li><strong>Producer</strong>: Teatr Nowy</li>
</ul><a href="http://www.nytheatre.com/showpage.aspx?s=vers9445">http://www.nytheatre.com/showpage.aspx?s=vers9445</a><br />
</div>Tomasz Nosinskihttp://www.blogger.com/profile/04776470284099875493noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6916986039520846684.post-44477812586097372222009-10-15T01:00:00.000-07:002011-04-24T03:17:16.536-07:00SKANDAL W KIELCACHnie tylko o obnażaniu się na scenie …<br />
<br />
<br />
Od kilku dni słyszę komentarze na temat <br />
sztuki „Samotność pól bawełnianych” i dochodzę <br />
do wniosku, że ten specyficzny eksperyment reżysersko- <br />
menedżerski nadzwyczaj się w Kielcach udał, spektakl <br />
Radosława Rychcika, wystawiony w Teatrze kierowanym <br />
przez Piotra Szczerskiego, nikogo bowiem z widzów nie <br />
pozostawia obojętnym. Niezależnie od płci, orientacji, <br />
zapatrywań artystycznych, światopoglądu itd. Czyż nie <br />
tego oczekujemy od dobrych przedstawień? Poruszenia? <br />
Zatrzymania? Zastanowienia? Poczucia niemal realnego <br />
Muszę przyznać, że sztuka Bernarda Koltésa, <br />
która wcześniej zupełnie mnie nie przekonała i nie <br />
olśniła, zaistniała na kieleckiej scenie i przemówiła <br />
dzięki koncepcji reżyserskiej i świetnej grze aktor- <br />
skiej. Sposób podania słowa, pokazanie wszelkich <br />
możliwości ekspresji, na jakie pozwalał tekst, <br />
przywiązywanie wagi do każdego gestu – wszystko <br />
to złożyło się na sukces przedstawienia. Wojciech <br />
Niemczyk w roli Dealera stworzył kreację niezwykłą <br />
<br />
i wyjątkową. Sugestywny do bólu, prawdziwie i szcze- <br />
rze oddający cierpienie człowieka bez nadziei <br />
poszukującego (porozumienia, miłości, zaspokojenia, <br />
„transakcji”), obnażający się dużo bardziej niż Klient <br />
(Tomasz Nosinski). Na pewno tej roli nie zapomnę. <br />
Tomasza Nosinskiego w ogóle ciężko będzie zapomnieć. <br />
To jego rewelacyjna gra pozwala bowiem widzom <br />
niemal namacalnie poczuć bezmierną samotność <br />
i zagubienie człowieka, zagubienie, którego można <br />
doświadczyć tylko w kontaktach z innymi. Z nami, <br />
z publicznością. <br />
<br />
Traktuję to przedstawienie jako szczególne <br />
współistnienie obrazu, muzyki, słowa. Zmasowany <br />
atak na zmysły. Muzyka na żywo w wykonaniu Natural <br />
Born Chillers sprawia, że widz ma poczucie realności <br />
obserwowanych sytuacji. Pokaz multimedialny autor- <br />
stwa Marty Stoces uzupełnia i wzmacnia przekaz <br />
sztuki. Jest tam trochę przemyconej pornografii, <br />
ale przecież zwierzęca seksualność bohaterów jest <br />
bezpośrednią przyczyną brania udziału w polowaniu, <br />
a chęć erotycznego panowania nad drugim człowiekiem <br />
jest wpisana w wiele życiowych „dealów”. Zwłaszcza <br />
gdy spada maska, a dusza musi się całkowicie poddać <br />
ciału. Gdy zostaje samotność. Bo przecież każdy jest <br />
sam w czasie transakcji… <br />
fot . <br />
Marzena Marczewska<br />
<a href="http://www.teatr-zeromskiego.com.pl/nowa/gazeta/gazeta_10_2009.pdf%20">www.teatr-zeromskiego.com.pl/nowa/gazeta/gazeta_10_2009.pdf </a> Tomasz Nosinskihttp://www.blogger.com/profile/04776470284099875493noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6916986039520846684.post-76763048308392811032009-10-06T03:49:00.000-07:002011-04-24T03:50:40.633-07:00Tego jeszcze nie było. Aktor rozebrał się w kieleckim teatrze<div id="articlePicture"> <a href="http://www.echodnia.eu/apps/pbcs.dll/misc?url=/templates/zoom.pbs&Site=ED&Date=20091006&Category=KULTURA04&ArtNo=831607394&Ref=AR"><img alt="Na scenie kieleckiego teatru rozbiera się młody aktor Tomasz Nosinski." src="http://www.echodnia.eu/apps/pbcsi.dll/bilde?Site=ED&Date=20091006&Category=KULTURA04&ArtNo=831607394&Ref=AR&MaxW=185&border=0&title=1&MaxW=185&MaxH=185" title="Na scenie kieleckiego teatru rozbiera się młody aktor Tomasz Nosinski." /></a> Na scenie kieleckiego teatru rozbiera się młody aktor Tomasz Nosinski. (Łukasz Zarzycki)<br />
</div><div id="articleConnections"> <span>Przeczytaj więcej</span><br />
<br />
</div><div id="articleSummary">Czegoś takiego w kieleckim teatrze jeszcze nie było! Na scenie pojawiła się nagość. Wygląda na to, że sztuka Bernarda Kotlesa "Samotność pól bawełnianych" w reżyserii Radosława Rychcika słusznie zapowiadana była jako ryzykowny eksperyment...</div>Całkowita nagość aktora Tomasza Nosinskiego może zaskakiwać i szokować, jednak, jak podkreśla dyrektor kieleckiego teatru Piotr Szczerski, jest ona "podana" w bardzo estetyczny sposób, daleki od wulgarności.<br />
<br />
Aktor przez całą sztukę występujący w garniturze, na końcu zdejmuje go, stając przed publicznością obnażony nie tylko z ubrania. Jego bohater obnaża się w ten sposób emocjonalnie.<br />
<br />
Szczerski podkreśla, że spektakl nie jest przeznaczony dla publiczności w wieku szkolnym, gdyż oprócz wspomnianej już sceny rozbieranej, pokazywane są w nim także projekcje video zawierające treści erotyczne.<br />
<br />
Więcej w poniedziałkowym "Echu Dnia".<br />
<br />
http://www.echodnia.eu/apps/pbcs.dll/article?AID=/20091006/KULTURA04/831607394Tomasz Nosinskihttp://www.blogger.com/profile/04776470284099875493noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6916986039520846684.post-67196074205154687372009-10-05T07:00:00.000-07:002011-04-24T03:44:25.930-07:00Poetycki slam o samotności w teatrze<h5 class="author">Monika Rosmanowska</h5><br />
<a href="http://kielce.gazeta.pl/"><img class="brand" src="http://bi.gazeta.pl/im/3/4089/m4089853.gif" /></a> <h4> "Samotność pól bawełnianych", najnowsza premiera kieleckiego teatru, szokuje. I daje widzowi, przyzwyczajonemu traktować teatr jak rozrywkę, w twarz. Raz za razem. </h4><div id="rel"> <div class="rel_zdj"> <div id="artykul"> <a href="http://kielce.gazeta.pl/kielce/55,35254,7108294,,,,7109016.html"><img alt="" border="0" height="132" hspace="0" src="http://bi.gazeta.pl/im/4/7108/z7108294N.jpg" title="" vspace="0" width="200" /></a><br />
<div class="zdjP"> <a href="http://kielce.gazeta.pl/kielce/55,35254,7108294,,,,7109016.html"><img align="absmiddle" border="0" src="http://kielce.gazeta.pl/i/37/lup2.gif" /></a> </div>Fot. Paweł Małecki / Agencja Gaz<br />
<br />
<br />
Sztuka Bernarda-Marie Koltesa w reżyserii Radosława Rychcika to rzecz o przypadkowym spotkaniu dwóch mężczyzn. Dealer (w tej roli Wojciech Niemczyk) ma coś do sprzedania, Klient (Tomasz Nosiński) - chce coś kupić, ale nie potrafi nazwać swojej potrzeby. Nie o zwykłą transakcję tu jednak chodzi, ale raczej o pokazanie relacji panujących w dzisiejszym społeczeństwie, relacji, które traktowane są w kategoriach czysto użytkowych - wymiany, dealu. Niemczyk i Nosiński, Dealer i Klient, wymieniają się więc słowami, minami, dotykiem i... nic z tego nie wynika. Tekst Koltesa, ostry, pełen metafor, zapętleń, niedomówień, pełen "szumów", z których odcedzić trzeba to co istotne - tak jak powieści Michela Houellebecqa, Philippe Djiana czy Douglasa Couplanda - jest lustrem, w którym widzimy samych siebie i ten widok do najprzyjemniejszych nie należy. To lustro pokazuje, że w tym swoim triumfalnym pochodzie ku lepszej przyszłości doszliśmy tylko do punktu, w którym istnieje pożądanie, lecz nie ma obiektu pożądania, istnieje przymus konsumowania, lecz nie bardzo wiemy, na co mamy ochotę i co miałoby nas zaspokoić, bo na pewno nie seks, narkotyki czy pieniądze. Świat w oczach Koltesa to świat, w którym pustka osacza i nie daje o sobie zapomnieć, a człowiekiem rządzi nieopisany lęk przed samotnością. <br />
<br />
W tym spektaklu widz w kameralnej atmosferze Pokoju Becketa konfrontowany jest tylko z dwoma aktorami, dwoma postaciami i słowami. To one są tu najważniejsze. Towarzyszy im nowoczesna, transowa, klubowa muzyka grana na żywo przez młody zespół Natural Born Chillers, która dodatkowo akcentuje emocje postaci, ale, niestety, od wypowiadanych słów - a tekst łatwy nie jest i wymaga od widza nieustannego skupienia - odwraca uwagę.<br />
<br />
Choć w spektaklu (który jest raczej połączeniem koncertu, dyskoteki, poetyckich slamów czy imprez klubowych niż tradycyjnym spektaklem) dwóch aktorów, opowiadając o rozpaczliwej samotności i braku uwagi ze strony innych, usiłuje zwrócić na siebie uwagę widzów. Wojciech Niemczyk i Tomasz Nosiński dają z siebie wszystko. Tańczą, wyginają ciała w konwulsyjnych pozach, tikach, drgawkach i prowadzą dialog naładowany skrajnymi emocjami, pełen nerwowych pisków, krzyków i skowytów (brawa dla Wojciecha Niemczyka za efektowną scenę z narastającym, histerycznym krzykiem), jak gdyby chcieli własnymi ciałami powiedzieć: tak, świat oszalał, ale nie to jest najgorsze. Najgorsze jest to, że my w tym świecie żyjemy i musimy żyć dalej. Pytanie tylko: jak w tym szaleństwie odnaleźć metodę na siebie, na spokój, na przyzwoitość, na zaspokojenie? <br />
<br />
Reżyser Radosław Rychcik wytrąca widza z równowagi. Żongluje emocjami, szokuje. I sprawia, że wobec tego, co na scenie, nikt nie pozostaje obojętny. Tak jak na sobotniej premierze, znajdą się tacy, którzy przywitają spektakl brawami na stojąco, i tacy, którzy wyjdą przed jego zakończeniem. Większość z tym, co zobaczyła, zmierzy się dopiero po powrocie do domu. Bo chyba tak należy interpretować nieśmiałe - jak na kieleckie realia - oklaski na zakończenie spektaklu. Gorzej, jeśli te brawa były tylko kurtuazyjną reakcją dobrze wychowanej publiczności. Bo tak to już jest, że wolimy oglądać na scenie coś, co wprawi nas w dobry nastrój, niż nagiego (dosłownie) życiowego popaprańca - Klienta i histeryka - Dealera. Nie zdziwiłabym się, bo zawsze, gdy przeglądamy się w oczach innych, wolimy wierzyć w to, iż jesteśmy piękni i zabawni, niż gburowaci i brzydcy. Radosław Rychcik pokazuje, że jesteśmy brzydcy, a świat jest pełen samotności, cierpienia. Pełen życiowych nieudaczników, poszukujących spełnienia snu o powszechnej szczęśliwości. Nie wszyscy istnienie takiego świata przyjmują do wiadomości i nie dla nich zapewne jest ta sztuka. Ale nie znaczy to, że takiego świata nie ma i że nie warto pokazywać go, by ostudzić trochę zachwyt nad sobą i tym światem. <br />
</div></div></div><div id="source"><span>Źródło: </span>Gazeta Wyborcza Kielce</div>Tomasz Nosinskihttp://www.blogger.com/profile/04776470284099875493noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6916986039520846684.post-33367387753540565712008-12-24T04:19:00.000-08:002011-04-24T04:21:54.222-07:00<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgy9SnFEWECgQhwu7vD_Xok7bGswwlNaP0N_LYcJ2s1HCFpET9wuq3T18K1qefhk8RfeAzNaEaWgG4i-iDCCPiQPAgYzRUswj9oozqDMsaaXCm9sQfoU6coXjChyUYC2a8R-jS77g5n__4Z/s1600/nos.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgy9SnFEWECgQhwu7vD_Xok7bGswwlNaP0N_LYcJ2s1HCFpET9wuq3T18K1qefhk8RfeAzNaEaWgG4i-iDCCPiQPAgYzRUswj9oozqDMsaaXCm9sQfoU6coXjChyUYC2a8R-jS77g5n__4Z/s320/nos.jpg" width="256" /></a></div><br />
Tomasz Nosinski, jest absolwentem Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie, którą ukończył w 2008 roku. <br />
Związany z teatrami krakowskimi: Nowym i Łaźnia, dużo pracuje z Radosławem Rychcikiem, reżyserem. Projekt "Samotność pól bawełnianych" Bernarda M. Koltesa, którego premiera miała miejsce w naszym teatrze w październiku 2009 roku, w reżyserii Rychcika, właściwie zdecydował o najbliższej zawodowej perspektywie Nosinskiego: od sezonu artystycznego 2010/2011 jest w zespole aktorskim Teatru im. S. Żeromskiego. Brał udział w warsztatach Krystiana Lupy, ponadto ma na swym koncie role w takich spektaklach jak m.in. Versus, Sen nocy letniej, Kuszenie cichej Weroniki. Spektakl "Samotność pól bawełnianych" okazał się ogromnym sukcesem, a Tomasz Nosinski, na koniec ubiegłego sezonu został wyróżniony za rolę Klienta przez jedną z kieleckich redakcji. <br />
Poza tym, że kocha teatr i w nim widzi sens swojego życia - jest koneserem wina, wszelkich sztuk plastycznych, muzyki. Ukończył także kurs pilotażu.<br />
<br />
http://www.teatr-zeromskiego.com.pl/nowa/zespol/nosinski/nosinski.html#Tomasz Nosinskihttp://www.blogger.com/profile/04776470284099875493noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6916986039520846684.post-38177724639386558772008-05-13T11:10:00.000-07:002011-04-24T03:25:30.277-07:00Kaja Migdałek, ...<div style="text-align: left;"><big><big><b>Weronika zostaje sama</b></big></big></div><table border="0" cellpadding="0" cellspacing="0" height="52" style="width: 625px;"><tbody>
<tr> <td height="52" width="625"><div style="text-align: left;"><b>O "Kuszeniu cichej Weroniki" Roberta Musila, rozmawiają Kaja Migdałek, </b></div><div style="text-align: left;"><b>Karolina Sokołowska, Tomasz Nosiński i Szymon Kaczmarek. </b></div><div align="justify"><br />
</div><div align="justify"><b>Skąd się wziął pomysł na realizację Kuszenia cichej Weroniki Roberta Musila?</b></div><div align="justify">Szymon Kaczmarek: Kiedy byłem na pierwszym roku reżyserii, uczęszczałem<br />
na zajęcia do Krystiana Lupy. Mieliśmy do wyboru siedem tekstów, nad<br />
którymi mogliśmy rozpocząć pracę. Wybrałem Kuszenie… Musila. Już wtedy<br />
współpracowałem z Tomkiem i Karoliną. Pomyśleliśmy wtedy, że można by jeszcze<br />
coś zrobić z tym tekstem. W tym roku nadarzyła się okazja - Dominik Nowak<br />
zaproponował nam jego realizację w ramach Festiwalu Europa. Skorzystaliśmy<br />
z tej możliwości i trwają próby. Kuszenie cichej Weroniki to niezwykły tekst -<br />
ma w sobie jakąś tajemnicę, która sprawia, że po pierwszej lekturze nie do<br />
końca wiadomo, o co chodzi…<br />
<br />
</div><div align="justify"><b>A o co może chodzić? Podczas próby padało wielokrotnie słowo "samotność".</b></div><div align="justify">Karolina Sokołowska: Patrząc przez pryzmat postaci, którą gram, mogę powiedzieć,<br />
że jest to spektakl przede wszystkim o samotności, całej biedzie tego stanu,<br />
niemożności kochania. </div><div align="justify">S. K.: Chodzi o uchwycenie pewnego momentu przesilenia w życiu. Kuszenie cichej<br />
Weroniki to tekst o dojrzewaniu do istotnej zmiany, zapadaniu się w doświadczeniu.<br />
Kluczem do jego zrozumienia jest totalne w nim zanurzenie i przemiana, która może<br />
nas po tym spotkać.</div><div align="justify">Tomasz Nosiński: Chciałbym wiedzieć, o czym to naprawdę jest. Johannes,<br />
którego gram, pragnie zagłębić się w nieznany mu świat kobiety, konkretnie -<br />
Weroniki. Krążę wokół osoby, której nie rozumiem. Pozostaję w jej orbicie.</div><div align="justify">S. K.: Mnie się to podoba. Wyobraź sobie dwie osoby przeciwnej płci w<br />
pustej przestrzeni. Nawet jeśli nie robią nic szczególnego, jest to scena miłosna.<br />
Mężczyzna i kobieta pasują do siebie jak w matematycznej układance.<br />
Dwa razy dwa równa się cztery - to równanie jest zawsze prawdziwe,<br />
ale jest w tym jakiś podstęp. Ten sam powód, który wywołuje miłość,<br />
może doprowadzić do nienawiści. Czwórka jest zawsze czwórką, ale…<br />
Wydaje mi się, że tak myśli Musil. W przypadku Johannesa i Weroniki dzieje<br />
się podobnie. </div><div align="justify">Kaja Migdałek: Ich spotkanie jest niezwykle cenne. To, że Johannes spotyka<br />
Weronikę pozwala mu zaistnieć na nowo i skonfrontować się z rzeczywistością.<br />
Weronika kusi go, wprowadza w świat swojej wyobraźni i tym samym<br />
doprowadza do jego wyzwolenia - Johannes decyduje się na wyjazd.<br />
Weronika otwiera go na świat, daje mu możliwość nawiązania kontaktów z<br />
innymi ludźmi. </div><div align="justify">S. K.: Przypomnij sobie ostatnią scenę z Procesu Franza Kafki. Tuż przed<br />
śmiercią Józef K. rozpościera szeroko ręce. Jest to gest ostatniego<br />
otwarcia. Jeżeli przeprowadzimy analizę jego relacji z innymi bohaterami,<br />
to odkryjemy brak kontaktu między nimi. Trudność otwarcia się na<br />
innych jest problemem zarówno Johannesa jak i Weroniki. Każde z nich w<br />
jakiś sposób się z nim konfrontuje. Ale to Johannes robi krok w przód,<br />
Weronika natomiast próbuje, ale jej się to nie udaje.</div><div align="justify">K. M.: Weronika przegrywa, a wygrywa Johannes.<br />
</div><div align="justify"><b>Relacja między Weroniką a Johannesem jest silnie nacechowana </b><br />
<b>erotycznie…</b></div><div align="justify">K. S.: Tak, oboje wpadają w pułapkę ludzkiej seksualności. Ich pragnienia<br />
różnią się od siebie, blokują się wzajemnie w dążeniach do ich<br />
realizacji, co powoduje niemożność ich całkowitego zespolenia.<br />
Obydwoje mają chore wyobrażenia - jedno na temat kobiet,<br />
drugie na temat mężczyzn. Rozmijają się ze sobą.</div><div align="justify">K. M.: W tym wypadku seksualność rozdziela, a powinna łączyć.</div><div align="justify">T. N.: Paradoksalnie, w niemożliwości ich spotkania jest jakieś<br />
spełnienie. Coś podobnego możemy odnaleźć w filmie Clinta<br />
Eastwooda Co się wydarzyło w Madison County, historia miłosna<br />
głównych bohaterów streszcza się do trzech dni wspólnego życia.<br />
Ten czas może być traktowany jako całe życie, albo sposób na<br />
przeżycie reszty swoich dni. Myślę, że to, co się dzieje między<br />
Weroniką i Johannesem rzutuje na ich przyszłość. Chwile spędzone<br />
razem to takie całe życie, na całe życie.</div><div align="justify">K. S.: Tak to trzeba traktować. Spektakl powinien być radykalny,<br />
zamykać w sobie całą historię bohaterów.<br />
</div><div align="justify"><b>Ostatecznie Johannes i Weronika podążają odrębnymi drogami.</b></div><div align="justify">S. K.: Tak, ale warto się czasem sparzyć, rozczarować. Trzeba<br />
zaryzykować, żeby móc coś przeżyć, zgodzić się na taki "syf",<br />
jak cierpienie. Weronika i Johannes są wpuszczeni w szaleństwo<br />
poniżenia i cierpienia, które wzajemnie sobie zadają.</div><div align="justify">K. M.: Nie robią tego ad hoc, świadomie…</div><div align="justify">T. N.: Półświadomie. Trzeba zainscenizować problem,<br />
żeby móc się do niego potem ustosunkować.<br />
Co jest problemem Weroniki? Jej ciało?</div><div align="justify">K. S.: Właściwie tylko jedno - brak miłości. Skoro nie może być z<br />
Johannesem (nie chce z nim wyjechać), rezygnuje z niego. Weronika<br />
obserwuje swoje ciało i dostrzega, że się starzeje. W niej samej narasta<br />
wewnętrzny konflikt.</div><div align="justify">S.K.: Weronika boi się siebie, swojego starzejącego się ciała. Boi się,<br />
że niedługo zamieni się w swoją chorą ciotkę.<br />
<br />
</div><div align="justify"><b>Wydaje się, że jest w waszej wersji Kuszenia… gra z widzami. </b><br />
<b>Bohaterowie zdają sobie sprawę z ich obecności.</b></div><div align="justify">S. K.: Publiczność występuje w roli obserwatora, mając jednocześnie<br />
świadomość, że nim jest. Tak jest na przykład w scenie snu Weroniki,<br />
która zdaje sobie sprawę z istnienia siedzących ludzi. Jest też tak,<br />
że Weronika odprowadza Johannesa na pociąg. Oboje wychodzą na<br />
moment z teatru. Jego wyjście z tej przestrzeni jest wejściem w rzeczywistość.<br />
Można traktować teatr jako pułapkę wyobraźni, gdzie realizuje się<br />
pragnienia, przeżywa się pewne sytuacje po to, żeby móc nie doświadczać<br />
ich w życiu. Johannes odchodzi, żeby coś w nim zmienić, po to wychodzi<br />
z teatru. Widzowie też z niego wyjdą i będą musieli zrobić coś z tym, co<br />
zobaczyli.<br />
<br />
</div><div align="justify"><b>Co się dzieje dalej z Weroniką?</b></div><div align="justify">S. K.: Po wyjeździe Johannesa wraca do swojego więzienia, do<br />
teatru wyobraźni, który tworzy na własny użytek. Weronika zostaje<br />
sama. Podgląda ludzi przez dziurkę od klucza. Staje się własną ciotką.<br />
Staje się nią.</div></td> </tr>
<tr> <td height="21" width="623"><span style="color: black;"> </span></td> </tr>
<tr> <td height="1" width="625">Teatr Nowy w Krakowie<br />
Robert Musil<br />
Tłumaczenie: Zofia Rybicka<br />
"Kuszenie cichej Weroniki" <br />
Reżyseria i adaptacja: Szymon Kaczmarek<br />
Scenografia: Kaja Migdałek<br />
Muzyka: Dawid Rudnicki<br />
Światła: Kaja Migdałek, Szymon Kaczmarek<br />
Obsada: Karolina Sokołowska, Tomasz Nosiński<br />
premiera 11.05.2008r. Teatr Nowy w Krakowie</td></tr>
</tbody></table><a href="http://www.teatry.art.pl/%21rozmowy/wzsm.htm">http://www.teatry.art.pl/!rozmowy/wzsm.htm</a>Tomasz Nosinskihttp://www.blogger.com/profile/04776470284099875493noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6916986039520846684.post-1621549502093702992008-04-24T10:00:00.000-07:002011-04-24T03:28:39.286-07:00„Kuszenie cichej Weroniki” w Nowym Teatrze.<em>W Teatrze Nowym trwają próby do „Kuszenia cichej Weroniki” Roberta Musila. Spektakl reżyseruje Szymon Kaczmarek (WRD PWST). W obsadzie Karolina Sokołowska i Tomasz Nosiński.</em><br />
Tytułowa bohaterka mieszka z ciotką i dwoma mężczyznami: Demetrem i Johannesem. Z tym ostatnim łączy ją szczególna więź, niemal duchowe powinowactwo, które z braku lepszego słowa można nazwać miłością. Demeter natomiast wprowadza ją w świat erotyzmu, który Weronika jednoznacznie kojarzy ze zwierzęcością. Kiedy Johannes proponuje jej wspólny wyjazd, dziewczyna odmawia, tłumacząc, że nie może opuścić swojej chorej ciotki.<br />
« „Kuszenie cichej Weroniki” to tekst o dojrzewaniu do istotnej zmiany, zapadaniu się w doświadczeniu. Kluczem do jego zrozumienia jest przemiana, która zachodzi w życiu bohaterów. » – mówi Szymon Kaczmarek. To także opowieść o ludzkich pragnieniach i fantazjach oraz samotności, której nie da się przezwyciężyć. Można tylko się do niej przyzwyczaić. Weronika nie ulega pokusie i zostaje w swoim ponurym domu prawie sama.<br />
Premiera 11 maja b.r. w ramach festiwalu „Europa – sztuka bez granic” jest poprzedzona pokazami przedpremierowymi 18,19, 20 kwietnia oraz 2,3,4 maja.<br />
<h3>Weronika zostaje sama</h3><em>O „Kuszeniu cichej Weroniki” Roberta Musila, rozmawiają Kaja Migdałek, Karolina Sokołowska, Tomasz Nosiński i Szymon Kaczmarek. </em><br />
<strong>Skąd się wziął pomysł na realizację <em>Kuszenia cichej Weroniki</em> Roberta Musila?</strong><br />
<blockquote> <strong>Szymon Kaczmarek:</strong> Kiedy byłem na pierwszym roku reżyserii, uczęszczałem na zajęcia do Krystiana Lupy. Mieliśmy do wyboru siedem tekstów, nad którymi mogliśmy rozpocząć pracę. Wybrałem <em>Kuszenie… </em>Musila. Już wtedy współpracowałem z Tomkiem i Karoliną. Pomyśleliśmy wtedy, że można by jeszcze coś zrobić z tym tekstem. W tym roku nadarzyła się okazja – Dominik Nowak zaproponował nam jego realizację w ramach Festiwalu Europa. Skorzystaliśmy z tej możliwości i trwają próby. <em>Kuszenie cichej Weroniki</em> to niezwykły tekst – ma w sobie jakąś tajemnicę, która sprawia, że po pierwszej lekturze nie do końca wiadomo, o co chodzi…<br />
</blockquote><strong>A o co może chodzić? Podczas próby padało wielokrotnie słowo „samotność”.</strong><br />
<blockquote> <strong>Karolina Sokołowska:</strong> Patrząc przez pryzmat postaci, którą gram, mogę powiedzieć, że jest to spektakl przede wszystkim o samotności, całej biedzie tego stanu, niemożności kochania. <br />
<strong>S. K.:</strong> Chodzi o uchwycenie pewnego momentu przesilenia w życiu. <em>Kuszenie cichej Weroniki</em> to tekst o dojrzewaniu do istotnej zmiany, zapadaniu się w doświadczeniu. Kluczem do jego zrozumienia jest totalne w nim zanurzenie i przemiana, która może nas po tym spotkać.<br />
<strong>Tomasz Nosiński:</strong> Chciałbym wiedzieć, o czym to naprawdę jest. Johannes, którego gram, pragnie zagłębić się w nieznany mu świat kobiety, konkretnie – Weroniki. Krążę wokół osoby, której nie rozumiem. Pozostaję w jej orbicie.<br />
<strong>S. K.:</strong> Mnie się to podoba. Wyobraź sobie dwie osoby przeciwnej płci w pustej przestrzeni. Nawet jeśli nie robią nic szczególnego, jest to scena miłosna. Mężczyzna i kobieta pasują do siebie jak w matematycznej układance. Dwa razy dwa równa się cztery - to równanie jest zawsze prawdziwe, ale jest w tym jakiś podstęp. Ten sam powód, który wywołuje miłość, może doprowadzić do nienawiści. Czwórka jest zawsze czwórką, ale… Wydaje mi się, że tak myśli Musil. W przypadku Johannesa i Weroniki dzieje się podobnie. <br />
<strong>Kaja Migdałek:</strong> Ich spotkanie jest niezwykle cenne. To, że Johannes spotyka Weronikę pozwala mu zaistnieć na nowo i skonfrontować się z rzeczywistością. Weronika kusi go, wprowadza w świat swojej wyobraźni i tym samym doprowadza do jego wyzwolenia – Johannes decyduje się na wyjazd. Weronika otwiera go na świat, daje mu możliwość nawiązania kontaktów z innymi ludźmi. <br />
<strong>S. K.: </strong>Przypomnij sobie ostatnią scenę z <em>Procesu</em> Franza Kafki. Tuż przed śmiercią Józef K. rozpościera szeroko ręce. Jest to gest ostatniego otwarcia. Jeżeli przeprowadzimy analizę jego relacji z innymi bohaterami, to odkryjemy brak kontaktu między nimi. Trudność otwarcia się na innych jest problemem zarówno Johannesa jak i Weroniki. Każde z nich w jakiś sposób się z nim konfrontuje. Ale to Johannes robi krok w przód, Weronika natomiast próbuje, ale jej się to nie udaje.<br />
<strong>K. M.: </strong>Weronika przegrywa, a wygrywa Johannes.<strong></strong><br />
</blockquote><strong>Relacja między Weroniką a Johannesem jest silnie nacechowana erotycznie…</strong><br />
<blockquote> <strong>K. S.:</strong> Tak, oboje wpadają w pułapkę ludzkiej seksualności. Ich pragnienia różnią się od siebie, blokują się wzajemnie w dążeniach do ich realizacji, co powoduje niemożność ich całkowitego zespolenia. Obydwoje mają chore wyobrażenia – jedno na temat kobiet, drugie na temat mężczyzn. Rozmijają się ze sobą.<br />
<strong>K. M.:</strong> W tym wypadku seksualność rozdziela, a powinna łączyć.<br />
<strong>T. N.:</strong> Paradoksalnie, w niemożliwości ich spotkania jest jakieś spełnienie. Coś podobnego możemy odnaleźć w filmie Clinta Eastwooda<em> Co się wydarzyło w Madison County</em>, historia miłosna głównych bohaterów streszcza się do trzech dni wspólnego życia. Ten czas może być traktowany jako całe życie, albo sposób na przeżycie reszty swoich dni. Myślę, że to, co się dzieje między Weroniką i Johannesem rzutuje na ich przyszłość. Chwile spędzone razem to takie całe życie, na całe życie.<br />
<strong>K. S.:</strong> Tak to trzeba traktować. Spektakl powinien być radykalny, zamykać w sobie całą historię bohaterów.<br />
</blockquote><strong>Ostatecznie Johannes i Weronika podążają odrębnymi drogami.</strong><br />
<blockquote> <strong>S. K.:</strong> Tak, ale warto się czasem sparzyć, rozczarować. Trzeba zaryzykować, żeby móc coś przeżyć, zgodzić się na taki „syf”, jak cierpienie. Weronika i Johannes są wpuszczeni w szaleństwo poniżenia i cierpienia, które wzajemnie sobie zadają.<br />
<strong>K. M.:</strong> Nie robią tego ad hoc, świadomie…<br />
<strong>T. N.:</strong> Półświadomie. Trzeba zainscenizować problem, żeby móc się do niego potem ustosunkować.<br />
</blockquote><strong>Co jest problemem Weroniki? Jej ciało?</strong><br />
<blockquote> <strong>K. S.:</strong> Właściwie tylko jedno – brak miłości. Skoro nie może być z Johannesem (nie chce z nim wyjechać), rezygnuje z niego.<strong> </strong>Weronika obserwuje swoje ciało i dostrzega, że się starzeje. W niej samej narasta wewnętrzny konflikt.<br />
<strong>S.K.:</strong> Weronika boi się siebie, swojego starzejącego się ciała. Boi się, że niedługo zamieni się w swoją chorą ciotkę.<br />
</blockquote><strong>Wydaje się, że jest w waszej wersji <em>Kuszenia</em>… gra z widzami. Bohaterowie zdają sobie sprawę z ich obecności.</strong><br />
<blockquote> <strong>S. K.:</strong> Publiczność występuje w roli obserwatora, mając jednocześnie świadomość, że nim jest. Tak jest na przykład w scenie snu Weroniki, która zdaje sobie sprawę z istnienia siedzących ludzi. Jest też tak, że Weronika odprowadza Johannesa na pociąg. Oboje wychodzą na moment z teatru. Jego wyjście z tej przestrzeni jest wejściem w rzeczywistość. Można traktować teatr jako pułapkę wyobraźni, gdzie realizuje się pragnienia, przeżywa się pewne sytuacje po to, żeby móc nie doświadczać ich w życiu. Johannes odchodzi, żeby coś w nim zmienić, po to wychodzi z teatru. Widzowie też z niego wyjdą i będą musieli zrobić coś z tym, co zobaczyli.<br />
</blockquote><strong>Co się dzieje dalej z Weroniką?</strong><br />
<blockquote> <strong>S. K.:</strong> Po wyjeździe Johannesa<strong> </strong>wraca do swojego więzienia, do teatru wyobraźni, który tworzy na własny użytek. Weronika zostaje sama. Podgląda ludzi przez dziurkę od klucza. Staje się własną ciotką. Staje się nią.</blockquote><br />
<a href="http://www.krakow.come2europe.eu/kultura/wydarzenia_kulturalne/festiwal-europa/">http://www.krakow.come2europe.eu/kultura/wydarzenia_kulturalne/festiwal-europa/</a>Tomasz Nosinskihttp://www.blogger.com/profile/04776470284099875493noreply@blogger.com0